Przed rozpoczęciem studiów doktoranckich Ralph McNutt nigdy nie był na wschód od rzeki Missisipi. Ale wkrótce po tym, jak młody Teksańczyk przybył do Massachusetts Institute of Technology (MIT) jesienią 1975 roku, znalazł się w podróży na skraj Układu Słonecznego – i poza nim. Poszukując asystenta naukowego, trafił do biura fizyka plazmy Herberta Bridge’a, wybitnej postaci w dziedzinie nauk o kosmosie, który podczas II wojny światowej nadzorował tajne działania mające na celu demontaż i wysłanie cyklotronu Uniwersytetu Harvarda do Nowego Meksyku na potrzeby Projektu Manhattan. Bridge najwyraźniej dostrzegł w McNuttcie znajomą iskrę i zaprosił go do pracy nad detektorem plazmy dla Voyagera, epickiej misji do planet zewnętrznych, która rozpoczęła się w 1977 roku. „Powiedziałem: 'Gdzie mam się zapisać, zanim zmienisz zdanie?'”.
Teraz ten weteran Voyagera, jednego z największych triumfów naukowych NASA, chce wytoczyć na platformę startową swój własny projekt pasji. McNutt i jego współpracownicy z Laboratorium Fizyki Stosowanej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa (APL) opracowali koncepcję sondy międzygwiezdnej (IP), wartej 3,1 miliarda dolarów misji, która ma podnieść naukową rękawicę, którą dwie sondy Voyager rzuciły dekadę temu po opuszczeniu heliosfery, strefy wpływów Słońca. Niewielu spodziewało się, że sondy przetrwają tak długo, jednak ich fascynujące obserwacje, które wciąż napływają, zmieniły wiele przekonań na temat zewnętrznych granic Układu Słonecznego. „Wiele z naszych wcześniejszych wyobrażeń nie sprawdziło się zbyt dobrze” – mówi McNutt.
Dane z Voyagera są tak tajemnicze, że niektórzy wybitni badacze twierdzą, że sondy nie dotarły jeszcze do przestrzeni międzygwiezdnej, być może dlatego, że granice heliosfery rozciągają się dalej niż powszechnie sądzono. Spojrzenie z ziemskiej grzędy nie rozstrzygnie tej kwestii. „Jedynym sposobem, aby zobaczyć, jak wygląda nasza rybia miska, jest bycie na zewnątrz, patrząc do środka” – mówi McNutt. „Musimy zabrać tam nowoczesne instrumenty” – dodaje Lennard Fisk, fizyk kosmiczny z Uniwersytetu Michigan (UM) w Ann Arbor. „W tym sensie Interstellar Probe byłaby rewolucyjna”.
Teraz McNutt musi przekonać jury swoich rówieśników. Jego zespół dostarczył studium koncepcyjne IP do decadal survey of solar and space physics, ćwiczenia społecznościowego prowadzonego przez National Academies of Sciences, Engineering, and Medicine, które ustali priorytety dziedziny na następne 10 lat. Panel ma rozpocząć obrady w przyszłym miesiącu i przedstawić swój werdykt w 2024 roku. Poparcie dla IP byłoby krokiem w kierunku zapewnienia wsparcia NASA dla sondy, która, najlepiej, wystartowałaby w 2036 roku. Czas ten pozwoliłby na spotkanie z Jowiszem i jego silną grawitacją, która skierowałaby sondę w stronę przestrzeni międzygwiezdnej. Dotarłaby ona na miejsce około 16 lat później, w czasie o połowę krótszym niż zajęło to Voyagerowi.
Chińscy naukowcy projektują podobną misję, nazwaną Interstellar Express, która mogłaby wystartować mniej więcej w tym samym czasie. Zapnijcie pasy, zachwyca się Jim Bell, naukowiec zajmujący się planetami na Arizona State University w Tempe i przeszły prezes Planetary Society. „To kosmiczny wyścig do krawędzi Układu Słonecznego!”.
Jednym z wyzwań dla McNutta i jego kolegów jest sprzedaż misji, która ma trwać co najmniej 50 lat, co wymaga trzech lub więcej pokoleń naukowców. Bardziej zniechęcające może być zdobycie serc i umysłów w fizyce kosmicznej, która jest zdominowana przez ekspertów od pogody kosmicznej – rozbłysków słonecznych i koronalnych wyrzutów masy, które mogą spowodować spustoszenie w satelitach i sieciach energetycznych. „Ludzie są nadmiernie przerażeni tym, że jeden duży projekt wyssie wszystkie fundusze na resztę nauki, którą chcemy robić” – mówi Pontus Brandt, główny naukowiec w APL zajmujący się badaniem koncepcji misji IP. Merav Opher, astrofizyk z Boston University, twierdzi jednak, że poszerzanie granic dziedziny jest ważne. „To krótkowzroczne, jeśli nadal będziemy finansować tylko pogodę kosmiczną”.
„Voyager na sterydach”, jak McNutt nazywa IP, może potknąć się na tej pierwszej przeszkodzie. „To długi strzał” – mówi Bell, który nie ma udziałów w projekcie. Ale IP ma potężnego mistrza w McNutt, mówi Opher, który nazywa go „fantastycznym moverem i shakerem”. Według Bella, znakomite zdolności mentorskie McNutta również będą miały kluczowe znaczenie. „Naprawdę trzeba myśleć poza swoim własnym życiem” – mówi.